Erissan
Administrator
Dołączył: 29 Maj 2006 Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 10:51, 26 Cze 2006 Temat postu: Miłość jest ślepa... (Tekst Pojedynkowy) |
|
|
Pamiętam tamten dzień, jakby to było wczoraj.
Siedziałam razem z Hermioną, moją najlepszą przyjaciółką przy kominku w salonie Gryfonów. Odrabiałyśmy pracę na lekcję eliksirów, kiedy to ktoś przeszedł przez próg naszego domu. Podniosłam lekko głowę znad swoich lekcji. Ku swojemu zdziwieniu ujrzałam naszą profesorkę od transmutacji. W jej oczach błysnął na chwile ogień smutku, rozpaczy. Już wiedziałam: to, co usłyszymy nie będzie niczym przyjemnym.
- Panno Weasley, Granger – zaczęła McGonagall łapiąc nerwowo oddech, jakby przed chwilą uczestniczyła w biegu maratońskim. – Potter… On…
Umiera… Tak powiedziała. Nie mogłam w to uwierzyć, przez chwilę myślałam, że to był żart, że ona kłamie. Dopiero później dotarło do mnie straszna prawda: Nigdy nie słyszałam z ust profesorki żadnego kłamstwa.
- Gdzie? Jak? Czemu? – Szepnęła moja przyjaciółka.
- Na błoniach – padła prosta odpowiedź.
Wtedy to Hermiona ruszyła za McGonagall jakby ktoś ją gonił. Ja nie pobiegłam. Za bardzo się bałam. Za bardzo się bałam tego, że gdy zobaczę ciebie, twoja śmierć stanie się prawdą, Harry. Czymś tak rzeczywistym, że nie da się tego zasłonić nawet najbardziej prawdopodobnym kłamstwem.
Przymknęłam oczy pozwalając płynąć łzom. Zgorzkniałym łzom wielkiego cierpienia, rozłąki…
Po pięciu minutach płakania znów spojrzałam przez cienką warstwę szkła zwaną oknem. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę, mimo, że jeszcze przed chwilą słyszałam słowa opisujące owe zdarzenie.
Ale była to prawda – umierałeś. Wbiłeś sobie sztylet prosto w twoje przepełnione miłością serce i to, że umrzesz pozostało kwestią czasu. Nad tobą stali Luna, Hermiona i Neville – jedyni nasi przyjaciele, którzy przeżyli wojnę. Po chwili i ja byłam na błoniach.
Stałam przy wieży i nie mogłam uwierzyć, że to ty tam leżałeś, zupełnie bez ruchu, z zamkniętymi oczami. Pomimo zmęczenia tym wszystkim, co cię spotkało na twojej twarzy, uśmiechałeś się. Nie pamiętam, co wtedy czułam, patrząc na twoje zastygłe w bezruchu ciało. Nie wiem czy to było zaskoczenie, czy może zwykłe niedowierzanie, ale jednego byłam pewna - nie był to ból. To naturalne uczucie, które powinno towarzyszyć mi w takiej sytuacji, przyszło znacznie później. O wiele później…, wtedy, kiedy nie miało to już większego znaczenia. A przynajmniej tak się mi wydawało.
Pogrzeb…
Nie pamiętam na ilu byłam, ale wiem jedno. Żaden z nich nie był aż tak smutny jak ten. Ten, w czasie, którego wszyscy porzucili swoje nadzieje, nadzieje na to, że jest szansa by wygrać z Sami-Wiecie-Kim, czy jak to on naprawdę się zwie: Tomem Marvolem Riddlem.
Nastała nienaturalna cisza…
Te kilka sekund były dla mnie wiecznością, stały się oczekiwaniem na słowa, których nie potrafiłam wypowiedzieć. Słowa, które jednak nadeszły, ale nie wyszły z moich ust.
To koniec.
One brutalnie przecięły ciszę, tę chwilę nieświadomości, w której człowiek jeszcze szuka nadziei, posiada ją i trzyma się jej uparcie. Teraz sobie zdaję sprawę, jacy jesteśmy bezsilni wobec mocy Pani Śmierci. Czarnej Pani, jeszcze gorszej od Voldemorta, która kiedyś do każdego przyjdzie, aby upomnieć się o swoje. Ona o nic nie spyta, dla niej nie istotne jest to, że jesteś nam potrzebny, potrzebny mnie, Hermionie i reszcie.
Ona nie zadaje pytań ani nie udziela odpowiedzi, zawsze milczy, nieważne jakbyś ją przeklinał w słowach czy w myślach czy choćby na papierze, nie odpowie. Ona przychodzi w ciszy i sama jest ciszą i tak już pozostanie. Na zawsze, jakkolwiek by nie było, zawsze tak pozostanie. Przynajmniej tak myślałam.
To koniec.
Jednak z wypowiedzeniem tych dwóch wyrazów, nie ma już nic. Nadzieja zostaje brutalnie odebrana i w jednej chwili przestajemy wierzyć we wszystko, w co wierzyliśmy. Cokolwiek by to nie było…
To Koniec… Umrzemy… Te słowa są uświadomieniem tego, co jest nieodwracalne. Nieodwracalne nawet dla nas, wielkich czarodziei. A później? Co będzie później, jak nasze prośby nie zostaną wysłuchane? Czy jesteśmy lepsi od Mugoli? Odpowiedź jest prosta: Nie.
Oni są nawet lepsi gdyż umieją się cieszyć życiem. My mamy je długie, „piękne” i dlatego nie umiemy z niego korzystać. Wydaje się, że nasze życie nigdy się nie skończy, mamy tyle chwil do wykorzystania, nasze życie pełne jest niespodzianek.
Natomiast mugole wiedzą o swoim krótkim życiu i dlatego umieją je dobrze wykorzystać. Codziennie próbują przeżyć jak najwięcej, byleby nie stracić choćby malusieńkiej chwili na nic nie robienie. Nie są tak leniwi jak my. Ale co to ma do rzeczy? Już jest za późno na rozmyślanie, co by było gdyby, już jest za późno. Przynajmniej dla mnie. Ja już umarłam, może nie fizycznie, ale psychicznie tak. Teraz, kiedy na świecie zostało z trzydziestu przedstawicieli naszego gatunku, ciebie nie ma już nie mam, dla kogo żyć. Dlatego już mnie nie ma. Taka jest metafora mojego życia. Jestem, a mnie nie ma.
Stoję tu teraz, spoglądając na gładki, zaczarowany tak by mienił się w blasku słońca marmur z wyrytymi inicjałami. HP – Harry Potter. Chłopiec, który przeżył by pozbawić życia zwyczajnej nastolatki. Ginny Weasley.
Jest chłodny wiosenny wieczór, jednak to w ten pozornie zwykły dzień śmierć wybiła koniec. Koniec dla dobra, koniec dla miłości. Ale czy na pewno? Harry zawsze powtarzał, że dobro, miłość i szczęście będzie na ziemi tak długo jak będziemy w nie wierzyć. Tak długo jak będziemy kochać się nawzajem, uśmiechać do siebie oraz radować się wspólnymi chwilami. Ale czy wciąż potrafimy? Czy ja wciąż potrafię? Po tym wszystkim, co zobaczyłam w ciągu ostatniego miesiąca chyba już nawet kochać nie umiem. Tej podstawowej czynności… Mogłabym spróbować, ale wspomnienie śmierci Rona, Freda, Georga, Deana, Seamusa i twojej Harry uniemożliwia mi choćby najmniejszy uśmiech w stronę słońca. Nie potrafię już uwierzyć w to, że kiedykolwiek będzie lepiej.
To koniec, to już naprawdę koniec...
Nigdy nie myślałam, że będę świadkiem końca. Nigdy nie myślałam, że umrę przez… Właśnie! Przez ciebie! Ty chyba też nigdy nie myślałeś, że będziesz zabójcą. No może o morderstwie Riddle’a czasem rozmyślałeś, ale raczej nie o moim. A Hermiona? Wiesz, gdzie teraz można ją znaleźć? W świętym Mungu na oddziale zamkniętym! I to twoja wina! To wszystko przez ciebie, zawsze byłeś honorowy i odważny, ale wtedy, kiedy była wielka na to potrzeba wbiłeś sobie sztylet w serce i pożegnałeś się z życiem. I zostawiłeś nas wszystkich! Jesteś potworem, nienawidzę cię! Nie chce cię widzieć, czy to w snach, czy we wspomnieniach czy chociażby po śmierci. Nie chce! I nigdy chcieć nie będę! Ty zabiłeś mnie i resztę! Teraz cierp tak jak ja cierpiałam przez ostatni tydzień. Cierp! Moje serce się raduje, gdy cierpisz. Bo ono zawsze wie, kiedy ukochany jest w złym stanie. Tak, ukochany! Kochałam cię, nadal kocham, a ty mnie opuściłeś. Nigdy ci tego nie wybaczę nigdy. Nawet nie miej nadziei na to, że kiedykolwiek nie będę wściekła na ciebie. Poświęciłam ci duszę, życie i serce, a ty odeszłeś! Z własnego wyboru, jak tchórz, jak jeden wielki tchórz. I ty uważałeś się lepszy od Voldemorta! To nie prawda, jesteś potworem! Jesteś gorszy niż diabeł! Nie chce cię znać!
Nienawiść…
I widzisz, do czego doprowadziłeś? Do nienawiści. Razem z Dumbledorem próbowałeś przekonać ludzi do wzajemnego kochania się, a sam, co zrobiłeś? Złamałeś mi serce, to jest gorsze od najgorszego bólu. Ból, który odczuwam różni się od tego spowodowanego zaklęciem Crucio. Jest o wiele gorszy, gdyż przez niego rozpadłam się… od środka. Powoli przestałam istnieć… Najpierw psychicznie, potem fizycznie. Ale zanim zupełnie zniknęłam przeszłam przez niewyobrażalne męki spowodowane jednym czynem. Twoim czynem. Czy tak trudno było pomyśleć o mnie zanim pomyślałeś o sobie? A może to zrobiłeś tylko po prostu to ja okazałam się mniej ważna? Nie wiem, nie chce wiedzieć. Wiem tylko to, że w ten oto brutalny sposób skończyłeś ostatnią bitwę. Może i nie tą, o której tyle razy mówiono w ciągu tych kilku lat, ale bitwę. Bitwę o miłość, honor i życie. Bitwę, którą przegrałeś, wiesz o tym. Wiesz i nic sobie z tego nie robisz. Pewnie siedzisz sobie teraz w niebie, (mimo, że nie zasłużyłeś) z rodzicami, Syriuszem, Ronem i resztą i zaśmiewasz się z moich rozmyślań.
- I to jest ta dziewczyna, którą kiedyś kochałem? – Mruczysz do siebie, po czym wybuchasz śmiechem.
Wiesz jak ranisz mnie, gdziekolwiek jesteś? Wiesz? Jeśli tak to mam ci do powiedzenia tylko jedno: Nienawidzę cię! Nienawidzę tego, że nie jesteś przy mnie do końca tak jak obiecałeś. A może i byłeś… Może koniec już nastąpił tylko, że to do mnie nie dociera? Może…
Wstałam. Wzrok wszystkich padł na mnie, szeptali o mnie, jednak ja nic sobie z tego nie robiłam. Powolnym krokiem odeszłam. No, bo, po co miałam być na pogrzebie kogoś, kogo nie chciałam znać. Dla mnie już nie istniałeś, ów pogrzeb uświadomił mi w jak wielkim byłam błędzie myśląc o tobie jako odważnym oraz potężnym czarodzieju.
Szepty towarzyszyły mi nawet, kiedy byłam daleko od twojego ciała. Moja twarz pojawiła się w gazetach… „Panna Weasley, kiedyś zażyczona Pottera, bezczelnie uciekła z jego pogrzebu. Niektórzy mówią: to przez uraz psychiczny spowodowany widokiem martwego ciała chłopca, który przeżył…”. Wiesz jak wstyd mi było czytać te bzdury o mnie? Wiesz, przez kogo je czytałam? Masz racje Harry, przez ciebie! Przez twoją chamską, bezczelną oraz arogancką osobę! Ale koniec z tym tematem, przecież cię to i tak nie obchodzi.
Następne dwa dni minęły mi głównie na spaniu, rozmyślaniu i wspominaniu ciebie. Chociaż cię nienawidziłam to i tak nie mogłam cię wyrzucić ze swojego serca. Jakaś część mojej duszy uniemożliwiała mi to. To dziwne, że można umrzeć i dalej kochać. Wydawało się, że kochanie jest częścią życia, bez życia miłość również umiera. A tu taka niespodzianka.
Szkoda moich słów, już nic się nie zmieni. Mogłam jedynie zrobić to, co powinnam. I to zrobiłam. Boleśnie, krwawo, tak samo jak ty. Tylko, że ja w imię czegoś, a ty niczego. No, bo niby w imie, czego i dlaczego popełniłeś samobójstwo? Ze strachu, dlatego! Ze strachu przed Voldemortem, ze strachu, że zawiedziesz, ze strachu przed jeszcze gorszą śmiercią. Natomiast ja zrobiłam to dla ciebie i przez ciebie, bo dalej cię kocham…
Kocham…
Odkryłam to dopiero tego dnia. Być może, gdybym szybciej to odkryła wtedy już dawno byłabym z tobą…? Ale nie uprzedzajmy faktów.
Jako miejsce swojej śmierci wybrałam coś tak mało oryginalnego jak cmentarz. Banalne nie? A co użyłam jako narzędzia swojej egzekucji? Nie różdżki, nie eliksiru, nawet nie sztyletu, chociaż na początku chciałam. Użyłam żyletki, podcięłam sobie żyły. Zwykły, mugolski sposób mimo to straszny, krwawy i bolesny. Dokładnie taki sam jak twój.
Chciałam poczuć to samo, co ty, mój… ukochany. Dostałam to, co chciałam. Sam to powiedziałeś. Ale i tak moja śmierć była zupełnie inna niż twoja. Ja nie miałam pogrzebu, nikt za mną nie tęsknił. Słuch po mnie zaginął i nikt nigdy go nie odnalazł. Nikomu na mnie nie zależało, byłam ostatnią, która przeżyła i nie zwariowała. A przynajmniej nie wylądowałam w szpitalu razem z Hermioną i naszym starym profesorem, bo żebym była całkiem zdrowa na umyśle to nie powiem.
Jednak zanim cię spotkałam, zanim jakimś cudem trafiłam do nieba przeszłam jeszcze kilka, niezbadanych dróg. Rozmawiałam z Czarną Panią – pytasz się, czemu?
Śmiech…
Była zafascynowana tym jak bardzo się poświęciłam. Mówiła: „Nigdy nie spotkałam kogoś, kto tak bardzo by cierpiał dla innej osoby”. Chciała mnie ożywić, mnie i ciebie. Nawet teraz nie wiem czy dobrą decyzję podjęłam, ale odmówiłam. Odmówiłam, gdyż wiedziałam jak wiele dla ciebie znaczy bycie razem z Syriuszem, rodzicami oraz moim bratem. Też chciałam ich spotkać, szczególnie Ronalda. Minął w końcu ponad rok od jego śmierci, stęskniłam się za nim.
Czemu więc mam wątpliwości? Bo zostawiłam Hermionę, moją najlepszą przyjaciółkę. Przyjaciółkę, która zrobiłaby dla mnie wszystko. Teraz dopiero odkryłam powód, dla którego się zabiłeś. Wtedy, kiedy zrobiłam to samo, co ty.
Dla miłości… magii potężnej, jednak nie tylko dobrej. Zostawiłam Hermionę dla ciebie, ty zostawiłeś mnie dla rodziców i reszty. A oni zostawili ciebie tylko i wyłącznie dla twojego dobra.
Teraz rozumiem pojęcie mugoli – miłość jest ślepa - i zawsze będzie. Dla miłości zrobiłam wszystko, dla miłości każdy kiedyś coś zrobił. I to od niego i jego serca zależało jak wiele.
Tak… Miłość jest ślepa…
Post został pochwalony 0 razy
|
|